Najważniejszy moment Wigilii, to spożywana w rodzinnym gronie uroczysta kolacja. A rytuał niezmiennie ją rozpoczynający stanowi dzielenie się opłatkiem. Wbrew pozorom tradycja ta nie jest ani odwieczna, ani nie dotyczy ogółu chrześcijan.
A skąd wziął się ten opłatek?
Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa oblatum, oznaczającego to co ofiarowane. Do obrzędów w pierwszych wiekach chrześcijaństwa początkowo używano prażma, czyli poświęconych ziaren, z pierwszych, najdorodniejszych, nie całkiem dojrzałych pszenicznych kłosów, uprażonych w ogniu. Wykorzystywano też popularne wówczas przaśnie, płaskie, ręcznie formowane chleby, kształtem nieprzypominające dzisiejszych bochenków, nie solone i nie kwaszone, pieczone na gorących kamieniach. Nieco później pojawiły się płytki chlebowe z wyciśniętymi wrębami ułatwiającymi odłamywanie przy dzieleniu.
Pisarz i święty wczesnego Kościoła Hipolit Rzymski używa określenia eulogia, co oznacza chleb błogosławiony (od greckiego eulogos – dobre słowo), w stosunku do chleba niekonsekrowanego. Na początku łamanym chlebem jako komunią obdzielani byli wszyscy obecni. Gdy ilość wyznawców rosła, wprowadzono zwyczaj przynoszenia chleba przez wiernych na mszę i układania go na ołtarzu. Część była przez biskupa konsekrowana i rozdawana jako komunia, a część błogosławiona po mszy. Eulogie były rozdawane wiernym i zabierane do domów dla tych, którzy we mszy nie uczestniczyli, na znak duchowej jedności i chrześcijańskiej miłości. To rozróżnianie rytualnego chleba przyjęło się w Konstantynopolu i w Kościele wschodnim, a w VI wieku obyczaj ten rozprzestrzenił się na tereny Galii, Italii i Niemiec.
Pierwsi chrześcijanie spotykali się na wspólnych posiłkach, początkowo połączonych z eucharystią, nazywanych agapa (od greckiego agape oznaczającego miłość). Miały one zacieśniać więzy między współwyznawcami. W imię religijnego braterstwa dzielono się podczas nich także eulogiami. Religijne uczty zasadniczo do VII wieku, ale mimo tępienia go przez późniejsze duchowieństwo, gdzieniegdzie gromadziły wiernych jeszcze w późnym średniowieczu. Nawet w dzisiejszych czasach agapy w unowocześnionej formie są popularne wśród niektórych grup chrześcijańskich, np. w kościołach ewangelikalnych. Można by śmiało rzec, że i polska wigilijna wieczerza ma z nimi wiele wspólnego.
Z czasem eulogie zaczęli przesyłać sobie biskupi, a później także kapłani posyłali je wiernym wraz z listami, które zawierały życzenia. A stąd już tylko krok do opłatkowego zwyczaju.
Przaśny chleb stosowany był w ofiarnych obrzędach chrześcijańskich jeszcze w czasach panowania króla Franków i cesarza Karola Wielkiego (742-814), jednak dekrety tzw. synodów karolińskich spowodowały zmianę zasad. Zanikało bowiem wyraźne odróżnianie pieczywa konsekrowanego od błogosławionego. I wtedy już nie wszyscy wierni mogli przyjmować komunię, a jedynie ci o czystym sumieniu. Zmieniono wówczas sakralne pieczywo, a wypiekiem poświęconych podpłomyków zajęli się mnisi. Dopiero około X-XI w. do religijnych misteriów wprowadzono całkiem nowy wypiek; wyrabiane z pszennej mąki i wody delikatne surogaty chlebów, o łacińskiej nazwie nebula (czyli mgiełka), przypominające znane nam dziś opłatki. Nebule przyjęły się przede wszystkim w Kościele zachodnim, a po rozłamie w 1054 roku na trwałe trafiły do obrządku łacińskiego i do chwili obecnej stosowane są w trakcie mszy rzymsko-katolickiej.
W średniowiecznej Europie produkcją opłatków zajmowały się klasztory. A przodowali w tym dziele benedyktyni z Cluny. Niekiedy pozwolenie na ich wypiek otrzymywali zasłużeni arystokraci, a nawet królowie. Czynnościom tym nadawano bardzo uroczysty, nieomal sakralny charakter. Mąkę do wyrobu opłatków mieliło się w owych czasach w specjalnych młynach i nie wolno było z niej piec zwykłego chleba. W X wieku wprowadzono nawet ścisłe przepisy o wybieraniu na opłatkową mąkę największych i najdorodniejszych ziaren pszenicy i specjalne oczyszczanie kamieni młyńskich oraz sit czy żaren. Uczestniczący w wypieku stroili się w liturgiczne szaty i śpiewali nabożne pieśni. Początkowo rzadkie, lejące się ciasto wylewano na rozgrzane płaskie kamienie lub płyty z żelaza, a po spieczeniu wycinano z nich kształt koła. Późniejszymi czasy wykorzystywano dwie prostokątne metalowe płytki z wyrytymi okrągłymi wgłębieniami, a niekiedy i chrześcijańskimi sentencjami, przymocowane do specjalnych szczypiec. Po wlaniu na jedną z nich rozczynu, zaciskano je i wkładano na chwilę do żaru. Niemałego kunsztu i doświadczenia wymagało wyczucie jak długo powinny być ogrzewane. Na podstawie wytłoczonego wzoru wycinano z mało kształtnego kawałka okrągłe opłatki.
Gdy delikatny, biały, cienki opłatek trafił do Polski, jego wypiekiem również zajęli się zakonnicy i zakonnice, a prym wiodły w tym siostry sakramentki.
Od XV wieku wyrób opłatków przeszedł w ręce duchownych parafialnych i ich współpracowników, a potem i ludzi świeckich. Zdarzało się, iż kościelni czy organiści, często w tajemnicy przed proboszczem, sprzedawali niepoświęcone opłatki handlarzom, a tym samym pojawiały się one na targowych straganach. Opłatek smarowany miodem stał się wtedy pożądanym przez dziatwę przysmakiem. Szlachta zaś zaczęła używać go do… pieczętowania listów.
Sposób wypieku od wieków się nie zmienia się, choć unowocześniają się urządzenia do niego służące. Obecnie opłatki bożonarodzeniowe mają najczęściej kształt większego lub mniejszego prostokąta. Ponieważ zdobione są wyciśniętymi obrazami ważną rolę w ich powstawaniu odgrywali utalentowani metalorytnicy, tworzący matryce. Dziś na opłatkach pojawiają się zazwyczaj scenki nawiązujące do wydarzeń z betlejemskiej stajenki, a więc Święta Rodzina, hołd Trzech Króli czy pokłon pasterzy, czasem cała szopka, aniołki albo motywy z kolęd. Ujrzeć też można niekiedy rajskie wizerunki Adama i Ewy. Zdarzały się elementy regionalne, takie jak widoczki sanktuariów, lokalnych kościołów, nazwy parafii, a nawet inicjały proboszcza. Ale nie zawsze tak było – dawniej częstymi tematami zdobień były pałace, dworki, herby, korony czy ornamenty roślinne, a zatem motywy całkiem świeckie.
Przez wieki, kilka dni przed świętami księża, bądź organiści chodzili po domach rozdając parafianom paczki opłatków, składając im przy tym świąteczne życzenia i… zbierając datki, dawniej często w naturze. Współcześnie, przewiązana papierową opaską paczka zawiera zazwyczaj duże opłatki, czasami z dodatkiem kilku małych, w większości białe. Kiedyś trafiły się i kolorowe, co szczególnie radowało dzieci. Na wioskach roznoszono również specjalne barwione opłatki, przeznaczone dla zwierząt.
Zwyczaj dzielenia się opłatkiem według wszelkiego prawdopodobieństwa narodził się w szlacheckich dworkach w XVIII wieku. Potem szybko rozprzestrzeniał się wśród mieszkańców miast i wsi leżących na obszarze niemal całej Polski. Świadomie lub nie nawiązywał on jednak do pradawnych obyczajów słowiańskich. U naszych przodków bowiem przełamanie się z kimś chlebem stanowiło formę zawarcia swoistego przyjacielstwa. Trzeba zaznaczyć, iż przez wieki wierzono wśród ludu, że chleb to pokarm tak wyjątkowy, iż nie należy go traktować nożem. Jeśli gospodarz łamał z gościem chleb przy stole, zobowiązywał się tym do roztoczenia nad nim szczególnej opieki; nie tylko zapewniał mu strawę i dach nad głową, ale także bezpieczeństwo.
Nie tylko w Polsce znany jest zwyczaj łamania się opłatkiem, lecz nie obejmuje się zbyt wielu chrześcijańskich krajów. Pojawia się na Litwie i Ukrainie, w Czechach i na Słowacji, także w części Włoch. Na Warmii i Mazurach poznano go dopiero po II wojnie światowej, bo wcześniej dominowały tam zwyczaje przychodzące z Niemiec. Wyznawcy obrządku wschodniego dzielą się przyniesioną z cerkwi prosforą, poświęcanym pieczywem, w kształcie bułeczek, lecz pieczonych z ciasta wyrosłego na zakwasie lub drożdżach.
W Wigilię opłatki umieszczano na honorowym miejscu na stole, na talerzyku, białym płótnie lub sianku, czasem wtykano je w stojący w kącie snop zboża. Na początku kolacji zawsze brał je do ręki gospodarz lub najstarszy z mężczyzn i obdzielał wszystkich obecnych.
Dawniej przy dzieleniu się opłatkiem wypowiadano zazwyczaj proste, wyuczone formułki:
Boryna z Reymontowskich „Chłopów” łamiąc się z domownikiem opłatkiem słyszał życzenia: Aby wam się darzyło jako w polu, tak i w komorze, zaś sam odpowiadał: Obyśmy się wszyscy przy tym stole w przyszłym roku szczęśliwie spotkali.
A mogło też być coś bardziej podniosłego, w rodzaju: Dzielimy się chlebem anielskim byśmy się spotkali w Królestwie Niebieskim. W chłopskiej chacie nie koniecznie każdy każdemu składał życzenia. Częściej miało to miejsce w szlacheckim dworze, gdzie jak pisze J.U. Niemcewicz: każdy z obecnych biorąc opłatek obchodził wszystkich zebranych, a nawet służących i łamiąc go powtarzał: bodaj byśmy na przyszły rok łamali go ze sobą.
Wierzono, że w Wigilię odwiedzają nas przybywające z zaświatów dusze przodków. Z nimi też można się było podzielić opłatkiem – należało odłamany kawałek położyć na talerzu pozostawionym dla nieznanego przybysza.
Opłatkami dzielono się również ze zwierzętami. Nie były poświęcane, dlatego dla odróżnienia dostarczano je z plebani kolorowe. Miały je strzec przed zarazą, złym spojrzeniem i wilkami. Niektórzy dawali go jednak tylko tym, które były przy narodzinach w stajence, a więc np. konie się nie załapywały.
Polska jest z pewnością jedynym krajem na świecie, w którym opłatki spełniały tak wiele funkcji; używane były zarówno do celów liturgicznych, jak i świeckich, magiczno-obrzędowych oraz artystycznych.
Znajdowały na przykład szerokie zastosowanie w tradycyjnych dekoracjach świątecznych, i to zarówno w chatach, jak i we dworach. Jeszcze na początku XX wieku w okresie Bożego Narodzenia opłatkowe ozdoby przystrajały wiele polskich domów.
Z delikatnego, kruchego, półprzezroczystego opłatka wprawne ręce potrafiły wycinać prawdziwe cudeńka; od prostych krzyżyków do pięknych, ażurowych gwiazdek, a nawet przestrzennych, kulistych form, zwanych światami, tworzonymi z krzyżujących się elementów spajanych… śliną. W potrzebie potrafiono opłatkowe ozdoby barwić naturalnymi substancjami, np. sokiem z buraków.
Opłatkom przypisywano wiele magicznych i leczniczych mocy. Przechowywane w domu zapewniały mu spokój, dostatek i boże błogosławieństwo, a w dodatku chroniły od piorunów, pożaru i wszelakich nieszczęść. Domowe zwierzęta opłatek zabezpieczał przed wścieklizną, a gdy zachorowały okadzano je opłatkowym dymem. Dzięki spożytemu opłatkowi krowy miały dawać więcej mleka, kury lepiej się nieść, a pies czujniej pilnować obejścia. Okruch opłatka wrzucony do studni miał oczyszczać wodę, a pijącym ją ludziom i zwierzętom zapewnić zdrowie i siłę. Kto się przełamał opłatkiem miał zapewniony chleb przez cały rok, i mógł się z dzielić z innymi. Kto zgubił drogę do domu, powinien przypomnieć sobie z kim ostatnio łamał się opłatkiem, a drogę odnalazł. Na Kresach uważano, że opłatek posmarowany miodem zapewni słodkie i dostatnie życie. Na Podhalu kawałki opłatka podkładano pod talerze, gdy się przykleiły do dna, znaczyło to urodzaj roślin, z których przygotowano potrawę…
Przełamujmy się więc opłatkiem z bliźnimi, jak nakazuje odwieczny obyczaj. Ze zwierzętami jednak uważajmy, bo jeśli jest prawdą, że opłatek wywołuje u nich mówienie ludzkim głosem, to mogą nam powiedzieć coś, czego wcale nie chcielibyśmy usłyszeć.