Czy wiesz że... Słowiańskie wierzenia

Czy wiesz, że…

Słowianie żyli przez wieki pośród puszcz bezkresnych i borów nieprzemierzonych, stąd tak ważną rolę odgrywały w ich życiu leśne demony. Nawet gdy domostwa swe wznosić zaczęli z dala od lasów, nadal z ich bogactw korzystali, nie tracili kontaktu z naturą, a ci którzy nad nimi pieczę mieli sprawować, wzbudzali respekt i poszanowanie. Mieszkańcom Stalowej Woli, grodu wzniesionego wśród sosen Puszczy Sandomierskiej, wiedzieć o nich nie zaszkodzi.

Panem lasów i władcą zwierząt był Leszy (zwany też Leśnym lub Borowym). Gdzieniegdzie uznawano go także za demona związanego z duszami zmarłych. Ujrzeć go można było pod postacią mężczyzny o nienaturalnie białym obliczu i groźnym spojrzeniu, mogącego zmieniać swój wzrost zależnie od otaczającego go drzewostanu, z którego czerpał swą moc. Niekiedy przybierał postać wilka, niedźwiedzia lub puchacza, mógł też objawić się jako powiew wichru. Naśladował głosy zwierząt, albo wycie wiatru, dzięki czemu potrafił mylić drogę osobom wędrującym po lesie. Nie odnosił się wrogo do ludzi, dopóki nie naruszali praw lasu, nie niszczyli przyrody i nie zakłócali spokoju zwierzętom. Wtedy potrafił ich wystraszyć, wywieść na manowce, wysypać z koszyka zebrane runo, a nawet wydać na pastwę dzikiego zwierza. Dla szanujących naturę pozostawał życzliwy; wyprowadził z ostępów zagubionych, ochronił przed napadem zbójców czy atakiem drapieżników. Bywał kapryśny, dlatego składano mu ofiary ze zwierząt domowych i plonów, a szczególnie o jego przychylność zabiegali drwale i myśliwi, upraszając o pobłażliwość dla ich ingerencji w życie lasu.

O leśną roślinność dbał Dobrochoczy; demon dobrotliwy i sprawiedliwy. Opiekował się pokrzywdzonymi wśród kniei i wskazywał drogę zbłąkanym. Zwracano się do niego z prośbą o odnalezienie zaginionych w puszczańskich gęstwinach. Potrafił upodabniać się do drzewa i będąc niewidzialnym, obserwować przybyszów. Czasem pojawiał się jako jeździec przemierzający leśne ostępy albo wir powietrzny. Naśladował odgłosy lasu, np. echo. Srodze karał źle się w borach zachowujących – mógł zesłać na nich choroby i inne dolegliwości, a nawet śmierć. Dla przebłagania go należało zostawić w lesie chleb i sól zawinięte w płótno.

Lasy, góry, bagna i rzeki zamieszkiwały liczne demony żeńskie – i dobre, i złe. Czas zatarł w pamięci dokładną wiedzę o sferze ich działań i poplątał przypisane im nazwania. Być może na początku wszystkie zwano boginkami, by ostatecznie zacząć określać je łacińską nazwą: rusałki.

Boginki uważano za personifikację sił przyrody. Pozostawały wrogie ludziom. Wyobrażano je sobie jako szkaradne kobiety, albo piękne dziewczyny. Stawały się nimi nieszczęśnice zmarłe przy porodzie, samobójczynie i morderczynie dzieci. Można je było napotkać nad wodą, gdy prały. Intruzowi potrafiły przyłożyć drewnianą kijanką, a nawet zabić. Atakowały głównie młode matki i kobiety w połogu; mogły podmienić im dziecko, a także porwać je na mamki własnego potomstwa. Boginki płoszyły również konie przy wodopoju i bydło na polu, niszczyły także rybackie sieci. Niekiedy jednak sądzono, że spełniają i pozytywną rolę, określając po narodzinach los dziecka na resztę życia, niczym Rodzienice.

W wielu aspektach swych aktywności boginka pozostawała tożsama z mamuną; był to demon zazwyczaj odrażający z wyglądu, o wielkiej głowie, z długimi, pozlepianymi włosami i chudymi nogami. Słyszano je, gdy o północy prały bieliznę w potoku, ponoć używając do tego swych obwisłych piersi. Przenosiły się z lasu do osad, aby napastować kobiety ciężarne i położnice. Kradły niemowlęta, podkładając w ich miejsce własne dzieci. Dla dokonania zamiany wywabiały matki z chaty muzyką lub śpiewem, by innym razem wyrywać dziecko siłą, bijąc i drapiąc. Zamianą przez mamunę tłumaczono zwykle niedorozwój lub chorobę małego dziecka. Można było złe fatum odwrócić drastycznymi metodami – wywołując krzyki i płacz malucha; podobno poruszona tym mamuna mogła powrócić po swą latorośl. Wierzono, iż w demony te przeobrażają się dusze niewiast tragicznie zmarłych w połogu albo tuż przed ślubem.

Dzieci w kołyskach podmieniały także dziwożony (dzikie kobiety), przedstawiane jako szkaradne, garbate stworzenia, z wyciągniętymi piersiami, o długich splątanych włosach, noszące czasem czerwoną czapeczkę, ozdobioną paprocią. Porywały młode dziewczęta i młode mężatki. Odstraszał je kwiat dziurawca.

Sposobem na zabezpieczenie dziecka przed nieszczęściem było pamiętane do dziś zawiązanie na rączce czerwonej wstążeczki.

W lasach, górach, jeziorach, a nawet na chmurach sadowiły się wiły. Potrafiły dosiadać obłoków i przesuwać je spojrzeniem. Zazwyczaj zjawiały się licznie, jako piękne, skrzydlate dziewczęta, o lekkich i niemal przezroczystych ciałach, często nieodzianych. Mogły przybierać też formę zwierząt lub wężowatego wiru powietrza. Wobec ludzi zachowywały się kapryśnie. Zdarzało się, że wspierały rolników, ostrzegały przed gradobiciem, przepowiadały przyszłość, pomagały młodzieńcom połączyć się ślubem z wybranką. Zezłoszczone jednak same niszczyły uprawy gradem, suszą lub wichurą. Żyjące w lesie samowiły napotkawszy mężczyznę mogły go oślepić, zesłać nań niezaspakajalne żądze albo porywać do niekończących się pląsów, zatańcowując na śmierć. Wiłami światelnicami nazywano na wschodzie pojawiające się często na bagnach wabiące ciekawskich błędne ogniki.

O rusałkach, czasem bardziej swojsko zwanych majkami, mówiono, że ukazywały się w trakcie nowiu jako piękne nagie dziewczęta; głośno się śmiały, śpiewały i klaskały w dłonie. Zamieniały się w nie dusze młodo zmarłych panien. Te leśne, czarnowłose, były jakoby bardziej kobiece, zaś wodne, z wyglądu dziewczęce, miały włosy złociste. Rusałki nie znosiły żyjących dziewcząt i wyzłośliwiały się na nich. Ale przede wszystkim wabiły do siebie młodzieńców – leśne zapraszały do huśtania się na drzewach, zaś wodne zachęcały do wspólnej kąpieli. Czasem zadawały im zagadki – gdy znali odpowiedź, odchodzili wolno. Innym razem tych, którzy ośmielili się je dotknąć, porywały w opętańczy taniec albo załaskotywały na śmierć. W tej roli nazywano je łaskotuchy. Nieszczęśnicy ginęli więc nader radośnie… niemniej jednak – definitywnie.

Dzięki baśniom i bajkom, najbardziej znanym, choć niekoniecznie lubianym demonem żyjącym niegdyś w lasach pozostaje Baba Jaga. Opisywano ją jako niską, ohydną, uschniętą staruchę, o słabym wzroku. Jej imię wywodziło się ze starodawnego słowa jęga, oznaczającego grozę, mękę – stąd też określenie jędza. Zamieszkiwała w środku lasu, w domku na kurzej łapce, mogącym się przemieszczać w razie potrzeby, choć niekoniecznie zbudowanym z pierników. Towarzyszył jej czarny kot, czasem kruk, wąż, ropucha lub sowa. Szkodziła ludziom, mogła rzucać uroki i zsyłać choroby, mordowała osoby zabłąkane w lesie, porywała dzieci, które ponoć zjadała.  

Istnieją jednak opinie, iż nie taka Baba straszna, jak ja malują. Według niektórych badaczy jest to zohydzona przez tępicieli pogańskich zwyczajów postać obdarzonej niezwykłą mądrością kobiety (może kapłanki), odpowiedzialnej za inicjację młodzieży. Motyw związany z pożeraniem ludzi może mieć znaczenie jedynie symboliczne, oznaczające przejście młodej osoby na inny poziom społeczny, do innej grupy, przy nieodwracalnym zamknięciu poprzedniego etapu życia (podobny wydźwięk ma weselny rytuał oczepin).

A może było to zdemonizowane przez duchownych i sprawujący władzę późniejszymi czasy patriarchat żeńskie bóstwo, bytujące w lesie, współdziałające z Leszym w jego ochronie i opiece nad zwierzętami, niewykluczone, iż powiązane jakoś z siłami ciemności i śmierci?

W najpopularniejszej wersji bajki o Babie Jadze zostaje ona ukarana za swe niecne uczynki, przegrywając starcie z głównym bohaterem, co jest klasycznym moralizatorskim motywem ukazującym zwycięstwo dobra nad złem. Istnieją jednak opowieści mówiące o świadczonej przez nią pomocy osobie napotkanej w leśnym gąszczu. W mitologii słowiańskiej podział na dobro i zło nie jest dokonany nadmiernie grubą kreską, co ma ukazywać jak wielowymiarowy jest otaczający nas świat. Może więc Baba Jaga wcale nie była uosobieniem zła, a jej postać wywodziła się z szerokiego kręgu wzbudzających respekt czy nawet strach kobiet zajmujących się magią, ziołolecznictwem lub gusłami.

Stopniowa zmiana sposobu egzystencji i rozrastający się areał uprawianych pól wymuszał kontakt z demonami innej kategorii… Ale to już temat na inną opowieść… i ciąg dalszy na pewno nastąpi. 

Nasze związki z lasem są dziś mniejsze, choć dobrze by było gdybyśmy uczyli się szacunku do niego od naszych przodków. Niemniej jednak do dziś niektórzy straszą psocące dzieci, że je Baba Jaga zabierze. Bo tradycji przetrwało do naszych czasów całkiem sporo, będziemy więc nadal cyklicznie przypominać pradawne obyczaje, szukać ich korzeni w słowiańskiej mitologii i odkrywać analogie we współczesności. Warto je bowiem nie tylko kultywować, ale i rozumieć. 

Kontynuując przeglądanie tej strony, akceptujesz pliki cookies. Więcej na ten temat możesz dowiedzieć się w naszej Polityce prywatności.
Zaakceptuj